Powrót do bloga

Maksymilian Rigamonti - ambasador Fujifilm opowiada o tym, czym zaskakuje Fujifilm X-S10

Wszystko na swoim miejscu, dobrze przemyślane. Do tego ze świetnych, jakościowych materiałów. Uwaga! Wymienne obiektywy. Ten Fuji jest kompatybilny z obiektywami serii X Pro. Jest też ukłon dla innych użytkowników systemów fotograficznych, chodzi mianowicie o pokrętło PASM, które znane jest nam doskonale z innych marek. Dzięki niemu można łatwo ustawić tryb pracy całej tej świetnej fotograficznej maszynki. 

Fotografując tym aparacikiem można bawić się w profesjonalistę starej daty i w ogóle nie używać wyświetlacza (jeśli jest zamknięty, to nawet nie widać, że istnieje). Jeśli jednak chce się pomóc sobie w kadrowaniu, to dotykowy wyświetlacz wykręca się we wszystkie strony świata i bardzo ułatwia kadrowanie w sytuacjach podnoszenia aparatu lub fotografowania z dołu.

Sprzęt świetnie „siedzi w łapie”. Praca z tym mieszczącym się w dłoni „wielkoludem” jest intuicyjna i nie wymaga monotonnego studiowania spisu treści obszernej instrukcji. Przyciski dobrej jakości są wkomponowane z pomysłem w korpus tak, aby były użyte celowo i nie powodowały zbędnych kliknięć.

Realizując GFX-em 50R długoterminowe projekty fotograficzne używam go jak fotoreporterskiego notatnika. To nim utrwalam miejsca, robię zdjęcia stanowiące punkt wyjścia do dalszej pracy, którą wykonuję moim „średniakiem” z wielką matrycą. Jest do tego idealny. A, i jeszcze jedno. Ten mały, poręczny aparat jest wyposażony w bardzo zaawansowany system wideo ze stabilizacją obrazu i przejrzystym menu. Można nim i sfotografować uroczystość komunijną, i ją porządnie sfilmować.

Ach, gdyby tylko w naszych rocznikach komunijnych takie cuda istniały!