Paweł Kosicki o tym wielkim dniu dla polskiej piłki nożnej (25.06.2016).
Ponad standard
Głodny sportowych emocji postanowiłem wybrać się w sobotę ze swoim X-Pro2 nad Wisłę do „Plażowej”, by w tłumie fanów wspólnie przeżyć piłkarski spektakl. Kiedy trener Nawałka pochylał się nad składem, ja zastanawiałem się nad wyborem obiektywów, które powinienem zabrać. Torba mała, a na zewnątrz upał 36 stopni! Więcej niż dwóch nie zabiorę, nie ma mowy. Musiało przecież pozostać miejsce na butelkę wody. Po chwili namysłu postawiłem na standard, a w zasadzie na dwa. 23 mm oraz 35 mm to dla APS-C 35-tka i 50-tka, słowem ogniskowe „widzące” podobnie do naszych oczu. Sędzia rozpoczął mecz. Wśród kibiców ubranych w koszulki narodowe słychać głośne „odpłacimy wam za franka”. Szukam sobie miejsca, szukam kadru, który odbiegałby nieco od schematu obrazu kibica z szalikiem na szyi wykrzykującego „Polska Biało-czerwoni”. To niełatwe. Wbrew pozorom fotografowanie w tłumie z jego nadmiarem bodźców nie pozwala za bardzo się skupić. Szybko decyduję się na obiektyw, który od zawsze uważałem za najważniejszy. „Bressonowski” standard 50 mm czyli 35 mm w przypadku mojego czarnego „Fujika". Łatwiej skupić się na detalu, łatwiej opanować kadr, no i portret można zrobić, a kandydatów wokół nie brakuje.
Tłum gęstnieje, napięcie rośnie, w promieniach słońca na ekranie widać niewiele. Zdaję się więc na jęki tych siedzących najbliżej i przeżywam sportową ekstazę. ISO 200, przysłona 2,8. Idę na górny taras, może stamtąd zobaczę więcej. Znajduję miejsce na balkonie tuż przy barierce, celuję i czekam cierpliwie na bramkę. Jest. 1:0! Robię kilka klatek wiwatującym. Po zdobyciu gola podobnie jak nasza drużyna, wycofuję się nieco i szukam gry w środku pola. Znajduję ocienioną, białą ścianę, która przypomina klasyczne tło Richarda Avedona. Postanawiam ją wykorzystać. Z daleka zauważam młodego kibica o urodzie tak słowiańskiej jak tylko można sobie to wyobrazić. Szczupły, włosy blond, ciało wymalowane w narodowe barwy. Dla fotografa to jednak trudny moment. Szansę mam tylko jedną. Jeśli się nie zgodzi okazja na portret przepadnie. Staję przed nim, niczym Milik przed pustą bramką. Wykorzystuję meczowe emocje, krótki słowny drybling i już po chwili stawiam go na białej ścianie. Zazwyczaj fotografuję w poziomie, tym razem jednak pamiętając o Avedonie, robię pion. Czasu mam niewiele, mój bohater się niecierpliwi, wszak Lewandowski podał do Błaszczykowskiego, ten przerzucił do… mecz trwa.
Pośród wielu fotografii, które zrobiłem tego upalnego, pełnego emocji popołudnia, wspomniany portret lubię najbardziej. Nie pierwszy raz okazało się, że standardowy obiektyw jest najbardziej uniwersalnym narzędziem dla fotografa. Gdybym musiał odbyć podróż dookoła świata i mógłbym zabrać tylko jeden, jedyny obiektyw i przy jego pomocy opowiedzieć o tym co przeżyłem, wybór byłby oczywisty.
PS. Dokładnie 7 metrów i 32 cm wynosi szerokość bramki piłkarskiej do której strzelali w sobotę rzuty karne nasi piłkarze. Mój fujinon 35 mm f2,0 waży zaledwie 170 gramów czyli połowę tego co piłka, którą Błaszczykowski umieścił swoją lewą nogą w szwajcarskiej siatce.
Paweł Kosicki