Rytuał pakowania plecaka to właściwie rytuał odkładania rzeczy na bok, wybierania tych niezbędnych, porównywania przygotowanych zestawów i ograniczania do minimum, wszystkiego co później w podróży trzeba nieść na plecach albo dźwigać w torbie. Od pięciu lat w swojej pracy używam bezlusterkowców Fujifilm. Pracowałem z nimi w Polsce, Iraku, Somalii, Libanie, Jordanii, Rosji i Gujanie. Koronnym argumentem przemawiającym za ich używaniem są dla mnie gabaryty i możliwość dyskretnej pracy z użyciem cichej migawki elektronicznej. Pracując w Iraku, podczas walk o Mosul, używałem równolegle dwóch aparatów X-Pro2. Cały zestaw mogłem spakować w malutki plecak, a zaoszczędzoną wagę i miejsce mogłem poświęcić na lepsze spakowanie większej apteczki, hełmu, kamizelki kuloodpornej czy dodatkowego zapasu prowiantu. W dynamicznych sytuacjach bardzo sobie cenię kompaktowość moich bezlusterkowych zestawów. Zabierając aparat X-T30 na piesze przejście Jordanii, mogłem sobie pozwolić na niesienie dwóch korpusów, właśnie dzięki akceptowalnej do forsownego marszu wadze sprzętu. Z elektronicznej migawki korzystam regularnie, fotografując koncerty jazzowe podczas festiwali Jazz Jantar. To jest niesamowity komfort, kiedy jest się wciśniętym pomiędzy zasłuchaną publicznością a skoncentrowanymi artystami - fotograf musi być bezszelestny, w jazzie gra ciszą potrafi być niesamowicie istotna, masa ekspresji i emocji na twarzach muzyków ma swoje punctum w takim momencie. Charakterystyczny dźwięk lustrzanki jest czasem nie do zaakceptowania, stąd potrzeba pracy z migawką elektroniczną. Obecnie w mojej torbie najczęściej ląduje naprawdę wszechstronny X-T4, który ze swoją stabilizowaną matrycą jest dla mnie narzędziem do nagrywania sekwencji video. I chociaż plecak na wyjazd pakowałem już kilkadziesiąt razy, układając na kupkach wybrane rzeczy, to ten rytuał nigdy mi się nie nudzi. Bardzo lubię jak zestaw foto jest minimalistyczny: puszka, dwie, kilka stałek, kable… co tu jeszcze można zostawić….?