„Po kilkudziesięciu ślubach sfotografowanych na bezlusterkowcach Fujifilm wiemy, że raz na zawsze odeszliśmy od lustrzanek i nasze zdanie potwierdza coraz większa grupa fotografów, którzy mieli odwagę spróbować tego samego.”
– Natalia i Marcin Kontraktewicz o pracy fotografów ślubnych przy użyciu aparatów Fujifilm X-Pro2 i GFX 50S
Zmiany są dobre. Szczególnie kiedy mają przynieść Ci ulgę i pomóc w rozwoju. Dokładnie tak było, gdy przerzuciliśmy się na bezluterkowce Fujifilm, a nasze nadgarstki i plecy złożyły dozgonne podziękowania. I nie była to jedyna ani też najważniejsza zaleta zmiany systemu.
W naszych dłoniach przewinęły się X-PRO1 i X-T1, a poszukiwania ideału zakończyliśmy na X-PRO2, którym od ponad roku realizujemy reportaże ślubne. Od niedawna w naszej torbie zawitał dodatkowo średnioformatowy GFX 50s, który z kolei świetnie uzupełnia nasz styl fotografowania podczas sesji portretowych.
Odstawienie lustrzanki w szary kąt przyszło nam z wielką łatwością i przyjemnością. Oczywiście tak drastyczna zmiana systemu wymagała delikatnej korekty podejścia. Na początku nieco brakowało nam plastyki pełnej klatki. Szybko zrozumieliśmy, że w reportażu pełna klatka wcale nie jest potrzebna, a nawet momentami utrudnia pracę. Kiedy w kadrze dużo się dzieje przydaje się większa głębia ostrości, żeby odbiorca dostrzegł każdy detal i skutecznie przeanalizował kadr dostrzegając wszystkie „smaczki”. Używając „Fuji” wystarczy domknąć przysłonę do f/5.6 i już mamy głębię, która nam to umożliwia. To samo zadanie na pełnej klatce wymaga jeszcze większego domknięcia przysłony, co w przypadku trudniejszych warunków oświetleniowych może się stać nie lada problemem. Robimy to kosztem podbicia ISO i nasze zdjęcia tracą na jakości.
Crop uczy też pokory. Szczególnie na sesjach wielu fotografów bazuje na małej głębi, która jest prostym sposobem na miłą dla oka plastykę zdjęcia. Robiąc sesję na Fuji musieliśmy nauczyć się zabawy formą, ciekawym kadrem, czasem „wieloplanem”, a to z pewnością pomogło nam w rozwoju i wyjściu poza utarty schemat bazujący na płytkiej głębi ostrości.
Prowadząc regularnie warsztaty, często słyszymy od uczestników pytanie: „Z jakim maksymalnym ISO można pracować na Fuji?”. Odpowiadamy przewrotnie, że z takim na jakie masz w tym momencie ochotę. ISO 12800 nie jest problemem, bo szum na zdjęciach jest znacznie bardziej analogowy, niż w przypadku znanych nam lustrzanek. Nie uświadczymy tu paskudnych kolorowych kropek, ale jednolitą strukturę nieco przypominającą negatywowe ziarno. A skoro już odwołujemy się do analoga, to nie sposób nie wspomnieć o rewelacyjnych symulacjach kultowych materiałów światłoczułych, z których od lat znana jest fotografia w wydaniu Fujifilm. Nawet rezygnując z fotografowania w RAWach możemy uzyskać piękne tony przynoszące na myśl te klasyczne kolory uwielbiane przez wielu starych (i młodych) wyjadaczy. Ponadto ogromna rozpiętość tonalna, która nawet w bardzo kontrastowych scenach daje nam poczucie bezpieczeństwa. Wiadomo, że pracując na ślubach często mierzymy się ze skrajnie trudnymi warunkami oświetleniowymi. Część kościoła oświetlona jest ostrym światłem, a co z parą młodą, stojąca w cieniu? Żaden problem. Wystarczy kilka ruchów suwakiem i każdy detal zaczyna być widoczny. Wiele osób sceptycznie podchodzących do bezlusterkowców szybko dostrzega te zalety po kilkunastu minutach obcowania ze sprzętem.
Do szelek reporterskich mamy zawsze podpięte dwa body. Dzięki mniejszej wadze sprzętu zyskaliśmy zwinność górskiej kozicy, którą przy lustrzankach można porównać do przytłoczonego ciężarem wielbłąda. W naszej pracy regularnie realizujemy zlecenia zagraniczne. Spakowanie całego zestawu aparatów, obiektywów i lamp w przypadku lustrzanek często skutkowało koniecznością dopłacania za nadbagaż i jednocześnie utrudniało swobodne przemieszczanie się. Teraz cały system pakujemy w jedną podręczną walizkę.
Niepozorność ich rozmiaru dała nam ponadto bezpretensjonalną dyskrecję, co zaowocowało w naszym portfolio jeszcze większą liczbą pięknych, czysto reporterskich klatek. Elegancki, klasyczny design świetnie wpisuje się w nasz swobodny, acz szykowny styl bycia. Razem z gamą stałoogniskowych obiektywów Fujifilm X-Pro2 stał się naszym niezawodnym partnerem w pracy obarczonej ogromną odpowiedzialnością.
Nie inaczej jest z pierwszym średnioformatowym bezlusterkowcem GFX 50s, na którego ostrzyliśmy pazurki z miłości do tradycyjnej, analogowej fotografii w większym formacie. W dobie cyfryzacji wypełnił on tęsknotę za spokojnym, przemyślanym fotografowaniem, jakbyśmy strzelali 12 klatek w negatywowym filmie zamiast 350 RAWów na 16GB karcie. I to właśnie kolejny dowód, że Fujifilm wyprzedza trendy, bo zwrot w kierunku nurtu „slow” dotyczy nie tylko życia codziennego czy jedzenia. Obawy o brak pełnej klatki w X-ach i modelu GFX odpieramy przepiękną głębią ostrości. Aparaty to doskonały sprzęt do realizacji portretów, sesji modowych czy ślubnych. Jakość, którą daje to lekkie pudełko potrafi spowodować zatrzymanie serca u niejednego fotografa żądnego bogatych przejść tonalnych i ostrości jak w brzytwie hipsterskiego „barbera”.
Po kilkudziesięciu ślubach sfotografowanych na bezlusterkowcach Fujifilm wiemy, że raz na zawsze odeszliśmy od lustrzanek i nasze zdanie potwierdza coraz większa grupa fotografów, którzy mieli odwagę spróbować tego samego.
Natalia i Marcin Kontraktewicz