Paweł Kosicki, ambasador Fujifilm, o pewnej fotograficznej sytuacji
Dziś każdy jest fotografem. Każdy z nas w kieszeni swoich przetartych jeansów nosi telefon umożliwiający rejestrowanie otaczającej rzeczywistości. Dziś być fotografem to jednak znacznie za mało. W cenie jest pomysł i oryginalność. To jest dopiero „sztuka”.
Kilka tygodni temu, po raz kolejny odwiedziłem najbardziej obfotografowane miasto świata. Nowy Jork. Co wieczór w blasku kolorowych neonów spacerowałem po znanym z sylwestrowych zabaw Times Square, gdzie niezliczona rzesza turystów fotografuje tonący w onieśmielającym blasku neonów, ten niewielki fragment Manhattanu. Widok rzeczywiście zapierający dech. Niestety, tego rodzaju fotografie trudno uznać za oryginalne czy interesujące. Wystarczy bowiem sięgnąć do googla, by zobaczyć miliony podobnych. Śmiało można powiedzieć, że ze zdjęciami Times Square jest jak z fotografiami zachodzącego słońca. Są równie atrakcyjne, co przewidywalne i banalne. Zahipnotyzowany jednak ferią barw nie zamierzałem się tak łatwo poddać.
Stojąc dłuższą chwilę przy przejściu dla pieszych zauważyłem, że z okien zatrzymujących się na czerwonym świetle taksówek, wychylają się siedzący w nich pasażerowie. W ich spojrzeniach zobaczyłem zachwyt i niedowierzanie, dziecięcy podziw nad miastem, o którym pewnie nie jeden raz śnili. To jest to, pomyślałem bez wahania. Pokazać Times Square w dziewiczych spojrzeniach przybyszów, patrzących na to wyjątkowe miasto. Jednocześnie postanowiłem zachować „twarz miasta”, w tajemnicy idąc tropem kadrów Krzysztofa Kieślowskiego z filmu „Amator”. Nieoczywistość jest przecież najbardziej interesująca. I choć ów pomysł nie był szczególnie wyjątkowy, w tamtych okolicznościach ucieszyłem się nim jak dziecko.
Od razu wiedziałem, że potrzebuję nieco dłuższego obiektywu. Ponieważ zdjęcia planowałem robić nocą, obiektyw musiał być też możliwie jasny, zapewniając przy tym idealną ostrość już od „pełnej dziury”. W moim wypadku wybór był oczywisty. Fujinon XF 56mm to idealne szkło dla tego rodzaju realizacji. Idealna portretówka, „jasna jak słońce” (f/1,2) i „ostra jak brzytwa”, a co najważniejsze posiadam ją w swojej szufladzie. Niestety, tego dnia nie włożyłem jej do torby. W zależności od nastroju i planowanego zadania, zazwyczaj zabieram ze sobą dwa obiektywy: 16mm i 35mm lub 23mm i 56mm. Czasem wystarczy mi jedynie ulubiony standard 35mm f2,0. Ponieważ było już późno, a do hostelu kilkanaście przecznic, wykonanie moich portretów odłożyłem na dzień następny. Times Square przecież nie ucieknie, a na kompromisy nie pójdę. Trzeba robić coś dobrze albo wcale, przypomniałem sobie maksymę, dzięki której zawdzięczam wszystko co dotąd udało mi się osiągnąć w Fotografii.
Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Następnego wieczora, około godziny 21, pojawiłem się ponownie na Times Square. Zabrałem ze sobą mój Fuji X-Pro2 oraz wcześniej zaplanowany obiektyw - Fujinon 56mm APD. Czułość ustawiłem na 400, co szybko, mimo przysłony f1,2-1,4, okazało się wartością niewystarczającą. Skorygowałem więc czułość do poziomu 1600, gwarantując sobie spory „zapas”. Samochody poruszały się dość szybko, a ja biegałem wokół nich. Szkoda by było mojego wysiłku i poniesionego ryzyka na utratę ostrości na fotografiach. Od razu też przeszedłem do trybu manualnego, by uniknąć przekłamań pomiaru światła wynikających z rozbłyskujących niczym atomowe bomby ogromnych neonów. X-Pro2 pomimo pracy w trybie manualnym pozwala na minimalną korektę ekspozycji. Służy do tego niewielki, przedni pierścień obsługiwany palcem wskazującym. Jeśli więc jeden z neonów zbyt mocno się „rozpalał”, szybko obracałem maleńkie pokrętło to w prawo, to lewo, tak by fotografie były idealnie wyeksponowane. Nie uznaję zasady, że można później, że skoro raw to… itd. Moim zdaniem fotografie muszą być od razu naświetlone w punkt. X-Pro2 gwarantuje mi taką możliwość.
Jak się spodziewałem, zadanie okazało się niełatwe. W oparach spalin, migających świateł i głośnych klaksonów wytrzymałem niespełna godzinę. Niewielka głębia ostrości, na której mi bardzo zależało, mocno utrudniły pracę. Zmęczony po pierwszej „sesji” postanowiłem mój plan rozłożyć na raty. Wróciłem więc na Times Square następnego dnia, a potem jeszcze raz, za każdym razem fotografując przez godzinę. W sumie wykonanie wszystkich portretów (około 25 zdjęć) zajęło mi 3 godziny lub, jak kto woli, 3 dni.
Fotografie wykonał Paweł Kosicki